To film dla białych,którzy nie boją się dyskrymiancji,bowiem jego twórcy za nic mają political corectness i usiłą przekonać cały świat,że ostatni sprawiedliwi to Afroamerykanie.John Shaft to kolejny twardziel srebrnego ekranu,a jedyne co go ratuje to twarz Samuela L. Jacksona.Ponieważ tylko on potrafił wykrzesać z tego bohatera tyle ekspresyjności,że był on w stanie przyć dużo ciekawsze postacie drugoplanowe.Jednak absolutnym mistrzem pozostaje dla mnie Jeffrey wright jako Peoples Hernandez,a za nim Busta Rhymes.Ostatni plus tego filmu to myzuka przenosząca z powrotem w świat Kojaka.